We wpisie Autor powołując się na tajemnicze źródło, podaje powszechny proceder prywatyzowania i uwalania „dobrze prosperujących spółek” poprzez zaniżenie wyceny.
Zacznijmy pod początku:
Pamiętam, jak z dobre 10 lat temu rozmawiałem z kimś, kto był członkiem organu/komisji zajmującej się wyceną prywatyzowanych przedsiębiorstw państwowych na początku lat 90. Zapytałem go wówczas wprost: Jak to się stało, że tyle zakładów przejmowano za tak śmieszne pieniądze, dlaczego w ogóle to było tak nisko wyceniane…? Oto, co mi odpowiedział ów człowiek: Wie Pan, generalnie to myśmy się wtedy dopiero uczyli wyceny, nie było praktycznie żadnych opracowań ani doświadczeń, na których moglibyśmy się wzorować, podpowiadali nam doradcy amerykańscy, którzy po pierwsze nie znali dobrze specyfiki naszej sytuacji, a po drugie myśmy im trochę za bardzo zaufali.
Tekst bazuje więc na niezweryfikowanym, nieokreślonym i niewiarygodnym źródle. Całość sprowadza się do jednego: „Nie znam się, ale znam kogoś kto wie i opowiedział mi to i owo”.
Pomijam bajkowe opisy i przechodzimy do „merytorycznej” części. Według autora proceder „sprzedawania za grosze przedstawia się następująco:
1. Najpierw trzeba wprowadzić do zarządu osoby, które przeprowadzą całą operację (oczywiście za stosownym wynagrodzeniem i nie mówię tutaj o oficjalnie pobieranych wypłatach).
Otóż Zarząd nie działa sobie ot tak i nie robi co chce. Wszelkie działania dotyczące spraw spółki i jej reprezentowania wymagają współdziałania członków zarządu. Zarząd podejmując określone decyzje podejmuje tzw. uchwały. Działalność zarządu jest także nadzorowana i raportowana.
O ile możemy się czepiać nieudolności, braku kompetencji czy braku decyzyjności, to jawna działalność na szkodę naraża zarówno cały zarząd, jak i radę nadzorczą powołaną przez właściciela. Nie znam osób, które narażałyby się na odpowiedzialność w imię partykularnego interesu „prezesa zarządu”.
2. Następnie należy umiejętnie wyreżyserować słaby wynik finansowy spółki. Jest na to wiele metod, jak min:
– wspomniane wcześniej „ustawienia” wierzytelności, które mogą zostać uznane za praktycznie nieściągalne, czasem nawet zakup tzw. śmieciowych wierzytelności za niewielki ułamek ich nominalnej wartości;
Spółka musi prowadzić działalność zgodnie z przedmiotem działalności wpisanym do umowy. Nie można być przedsiębiorstwem „produkcyjnym” i jednocześnie nagle zacząć skupować czyjeś nieściągalne należności. Takie działanie byłoby niezgodne z zapisami i byłoby bardzo proste do udowodnienia.
– zakup w istocie zbędnych środków trwałych (nie będą one wcale używane) pod płaszczykiem „inwestycji”, najlepiej na kredyt obciążający nieruchomości należące do przedsiębiorstwa;
Zarząd nie może kupić ot tak „środków trwałych” Zazwyczaj w spółkach ( w tym państwowych) wszelkie decyzje muszą mieć zgodę zarówno Rady Nadzorczej,a powyżej pewnej wartości także Właściciela. Gdyby więc zarząd kupił sobie taką „nieruchomość” to jednocześnie dałby jasne dowody na niewłaściwą działalność.
Często ustanawiane są także dodatkowe ograniczania na „możliwość” obciążania nieruchomości” w postaci hipoteki.
Na końcu elementem sprawdzającym jest także bank, który a) udziela kredytów inwestycyjnych na konkretny projekt b) udzieli kredytów jeżeli projekt jest sensowny i potencjalnie spłacalny.Czy bank zdecydowałby się na sfinansowanie potencjalnie nierentownych środków trwałych, które zmniejszają prawdop. spłaty kredytu?
– zatrudnienie kosztownych specjalistów (rzecz jasna z góry wiadomo, kto taką robotę dostanie) oraz zlecenie kosztownych audytów i opracowań zewnętrznym firmom konsultingowych (nierzadko powiązanym z późniejszym kupcem);
Przypominam, że obowiązek badania przez audytorów, dotyczy zarówno spółek prywatnych, jak i państwowych. Dodatkowo KSH nakłada obowiązek badania np. planów połączenia wtedy silniejsza jednostka wchłania mniejszą. Koszt ten więc dotyczy wszystkich podmiotów.
– doprowadzenie do zerwania współpracy z kluczowymi kontrahentami (jak opisany wcześniej przykład z Francuzami) pod w miarę wiarygodnym pretekstem.
Zarząd nie może sobie ot tak zerwać dużej umowy, nabyć nieruchomości czy podpisać pierwszy lepszy duży kontrakt. Wszelkie duże decyzje wymagają zgody/nadzoru właściwego organu. Jawne działanie na szkodę spółki byłoby ogromnym zagrożeniem dla wszystkich organów Spółki.
Ktoś powie: Ale zaraz, przecież to wygląda na świadome zarządzanie ukierunkowane na szkodę firmy, przecież na to są paragrafy…? Cóż, owszem, są, ale jeśli te operacje przeprowadzi się mądrze, to ciężko udowodnić działanie ze złej woli, a nie po prostu kiepskie zarządzanie dlatego, że ktoś jest zwyczajnie słabym managerem.
3. I teraz, kiedy przedsiębiorstwo jest pozornie na skraju przepaści, nadchodzi moment na sprzedaż – rzecz jasna za cenę zaniżoną do granic możliwości, aby tylko prokurator się nie przyczepił. Wkrótce po takiej sprzedaży przychodzi nowy prezes i „cudownym” trafem nagle spływają pieniądze od dłużników, niepotrzebne (nieużywane) maszyny sprzedaje się za dobre pieniądze i spłaca kredyty, zmienia się strukturę zatrudnienia zwalniając niepotrzebnych (a drogich) specjalistów, likwiduje się niedochodowe dziedziny działalności, wreszcie odnawia się kontrakty handlowe ze sprawdzonymi odbiorcami. Dodatkowo, dla zrobienia dobrego wrażenia, dobrze jest jeszcze wykupić reklamy w lokalnych mediach, które dzięki temu napiszą, jaki to cud gospodarczy zrobił nowy zarząd, że w krótkim czasie całkowicie postawił firmę na nogi – normalnie magicy zarządzania, nagradzani potem niejednokrotnie różnymi statuetkami
Tutaj największy błąd. Metodologia wyceny spółek znana od kilkudziesięciu lat bazuje na przyszłych przepływach pieniężnych, a nie historycznych. Wyceniając spółę bierze się pod uwagę jej przyszły potencjał produkcyjny, wzrost rynku, kontrahentów, a także dodatkową wartość, którą wytworzy inwestor branżowy znający się na swoim profilu działalności. Można się tutaj spierać, co do założeń, ale zawsze myślimy w przód. Historyczne wyniki mając więc mały wpływ na wycenę.
Zachęcam do zapoznania się z podstawami:
http://www.michalstopka.pl/wycena-spolki-metoda-dcf-zdyskontowane-przeplywy-pieniezne-discounted-cash-flows/
Uwiarygodnieniem tezy autora byłyby konkretne przypadki firmy czy nazwisk, których niestety nie potrafił podać. Każda próba weryfikacji kończyła się usunięciem mojego wpisu.
pokaż spoiler #bialekolnierzyki #biznes #pieniadze #prywatyzacja #neuropa #bekazpodludzi #afera