Skutki epidemicznej katastrofy rozprzestrzeniają się same jak wirus. Dlatego tak niecierpliwie oczekiwano jakichś deklaracji ze strony władzy.
Doczekaliśmy się, lecz komentarze do założeń tarczy antykryzysowej dają się uśrednić do słabej trójki w szkolnej skali. Biznes cieszy się, że rząd wreszcie zaproponował jakieś rozwiązania osłonowe, a zarazem słychać powszechny jęk zawodu tym, co się w pakiecie znalazło.
Ja pakiet pomocowy rządu – biorąc pod uwagę tylko jego część skierowaną do przedsiębiorców – oceniam na 2, czyli mierny. Dlaczego? Dwójka należy się za samo to, że jest. Ale niewiele więcej. Bo nie tylko daje znacznie mniej niż oczekiwano, ale też nie to, co powinno się w nim znaleźć.
Zaledwie odroczenie składek i to ledwo o trzy miesiące (z możliwością późniejszej ratalnej spłaty), podczas gdy chwilę później sam premier stwierdza, że tyle mogą potrwać obostrzenia. Czyli przedsiębiorcy musieliby zacząć zaległe składki spłacać w chwili, gdy dopiero ewentualnie coś może się zacząć prostować, i to w wariancie optymistycznym. Mało tego, skorzystanie z oferty wymagałoby od nich papierkowej roboty i to zahaczającej o absurd. We wniosku o odroczenie składek musimy podać między innymi wartość nakładów na środki trwałe, majątku firmowego oraz własnego majątku przedsiębiorcy – z ostatnich trzech lat. To wszystko tylko po to, żeby o trzy miesiące przesunąć płatność składki. Część przedsiębiorców stwierdza już, że bardziej opłaca się zapłacić karę za zaleganie ze składkami, bo różnica finansowo będzie niewielka, a roboty znacznie mniej.
Jeszcze bardziej absurdalnie brzmi propozycja pożyczki na pół roku w wysokości 5 tysięcy złotych dla firm zatrudniających do 9 osób. Przypomina się kultowa scena z „Kiler-ów 2-óch” Juliusza Machulskiego, gdy zrozpaczona Ryszarda, małżonka „Siary”, bierze od Kilera 300 dolarów i powiada: „Kiler! Trzysta dolarów? Och…eś? Co ja sobie za to kupię? Waciki?!”. 5 tysięcy dla kilkuosobowej firmy jest właściwie nie wiadomo na co. Może na kawę dla pracowników. A to nie grant, tylko pożyczka, którą trzeba będzie spłacić.
Dotychczasowy przyjęty przez PiS model socjalnego państwa dobrobytu jest nie do utrzymania. Żeby mieć pieniądze na rozdawanie swoim wyborcom, trzeba je najpierw skądś wziąć. Źródełko wysycha teraz błyskawicznie i trzeba mu się pozwalać napełnić. To jest moment, w którym nawet bardzo prosocjalnie nastawieni wyborcy mogą tę potrzebę zrozumieć. W chwili kryzysu nawet towarzysz Lenin pozwolił na NEP – nową politykę ekonomiczną, bo przy swoim ideologicznym zaczadzeniu wiedział, że tylko dawka wolnego rynku może uratować świeży wówczas komunistyczny eksperyment.
Nie wygląda jednak na to, żeby PiS kwapił się do zmiany kursu. Można zakładać, że to z powodu nadchodzących wyborów prezydenckich. Ale przecież jeśli kiedykolwiek był moment na wiarygodne uzasadnienie odejścia od socjalnych obciążeń budżetu, to właśnie teraz.
Jesteśmy w warunkach, w jakich nie byliśmy nigdy w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat. To, co pokazał rząd, to dokument dobry może na lekkie spowolnienie, ale nie na ogólnoświatowe tąpnięcie w skali większej niż to z 2008 r. Tu powinna zapaść strategiczna decyzja o odejściu od modelu, którego PiS się trzymał: maksymalnej kontroli państwa, biurokratyzacji, preferencji dla pracowników kosztem pracodawców, silnego socjalu – i uruchomieniu strategii Mieczysława Wilczka w wersji 2.0. Mieczysław Wilczek, minister przemysłu w latach 1988-89, dał polskim raczkującym przedsiębiorcom i przedsiębiorczości najsilniejszego kopniaka na rozpęd, usuwając im z drogi kolejne peerelowskie bariery. To dzisiaj ważniejsze niż bezpośrednia pomoc, ale wymaga prawdziwej odwagi i genu przywództwa. Czy rządzący mają jedno i drugie? Chciałbym bardzo wierzyć, że tak. Chciałbym, ale nie umiem.
całość: https://www.wykop.pl/link/5396417/skonczmy-z-biurokratycznym-panstwem-socjalnym-pis-czas-na-strategie-wilczek-2-0/
#polska #gospodarka #ekonomia #polityka #biznes #pieniadze #epidemia #koronawirus #2019ncov #bekazpisu #neuropa #4konserwy